Goście z Ameryki Północnej przylatujący do Europy nie mogą się nadziwić dzikości naszego kontynentu. Za element zacofania, uwstecznienia a czasem i barbarzyństwa uznają niezrozumiałą dla nich konieczność płacenia w hotelach niemałych kwot za dostęp do Internetu.
Wojciech Trojden
Wielu hotelarzy w Polsce za punkt honoru stawia sobie bezpłatny dostęp do Internetu nie tylko w przestrzeniach publicznych obiektu ale także w każdym hotelowym pokoju. W tym celu uzbrajają swoje obiekty w sieci przewodowe, okablowując budynki na etapie inwestycji lub remontu (co już zresztą jest obowiązkowe dla nowych inwestycji). Jeżeli ułożenie kabli okazuje się zbyt drogie lub kłopotliwe, jak może to mieć miejsce w działających obiektach – wówczas decydują się na rozwiązanie nowocześniejsze a prostsze: dostęp bezprzewodowy. Wtedy w całym budynku rozmieszczane są stosowne access point’y (punkty dostępowe), czyli skrzyneczki montowane na ścianach, najczęściej pod sufitem, które rozsyłają wokół siebie bezprzewodowy dostęp do sieci www. Oczywiście za obydwiema technologiami: przewodową i bezprzewodową idzie szereg dalszych urządzeń ale efekt jest ten sam – klient ma możliwość połączenia swojego komputera z Internetem.
Płatny dostęp do hotelowego Internetu spotykany jest w hotelach międzynarodowych, globalnych sieciach w klasycznej postaci: wykupienia czasowego dostępu. W zależności od potrzeb może to być godzina, 4 godziny lub np. doba. Potwierdzeniem transakcji jest kod, który odblokowuje nabywcy dostęp na określony czas. Należność za dostęp do Internetu może być doliczona np. do faktury VAT. Poza hotelowym Internetem można wykupić dostęp oferowany przez operatorów sieci komórkowych. Swego czasu hotele Accor/Orbis oferowały usługi sieci Orange.
Nie wchodzące w skład sieci hotele prywatne zwykle oferują bezpłatny Internet dla swoich gości. Rozwiązaniem najpełniejszym jest to, w którym komputer w pokoju hotelowym automatycznie loguje się do sieci po włączeniu w nim wi-fi lub podłączeniu kabla sieciowego, który leży na biurku. O ile takie rozwiązanie przy zastosowaniu kabla nie jest szkodliwe, o tyle w przypadku dostępu bezprzewodowego mogę wskazać w Polsce co najmniej kilka hoteli, w których możemy za darmo korzystać z ich łączy siedząc wygodnie w samochodzie przed hotelem.
Część hoteli, które de facto dają gościom Internet za darmo wprowadza jednak hasła dostępu. Hasło takie można uzyskać np. dzwoniąc z pokoju do recepcji. Po jego wpisaniu – korzystamy z Internetu za darmo. Gość jednak ma świadomość, że dostał coś od hotelu, że otrzymał hasło dostępu, choć nie musiał. Hotel natomiast w dowolnej chwili może wprowadzić odpłatność za korzystanie przez gości z oferowanego dostępu do stron www. Wystarczy, że zażąda opłaty za udostępnienie hasła. A oferując Internet za darmo mieszkańcom hotelu może oferować dostęp płatny np. organizatorom konferencji.
A dlaczego nie zarabiać na tej usłudze, skoro jest to standardem w Europie?
Podróżując po Polsce zauważyłem rozsądne podejście do problemu niektórych hoteli i chcę się tym z Państwem podzielić. System jest skonstruowany najczęściej tak:
Na etapie inwestycji do pokoi hotelowych doprowadzona zostaje kablowa sieć komputerowa, którą realizowany będzie dostęp do Internetu. Przestrzenie publiczne są natomiast pokrywane systemem punktów dostępu sieci bezprzewodowej. Najsilniejszy sygnał jest w lobby barze, barze i np. hotelowej kawiarni.
Gość hotelu chcąc skorzystać z Internetu w pokoju potrzebuje kabla sieciowego. Którego celowo nie ma na wyposażeniu pokoju. Należy zadzwonić po kabel do recepcji. Recepcjonista zawsze zaoferuje gotowość przyniesienia kabla, ale przeprosi że najpierw musi wykonać jakąś pilną pracę, która zajmie mu jeszcze około 10 minut. Poinformuje też, że w kawiarni jest świetny i szybki dostęp bezprzewodowy do Internetu, „chyba nawet lepszy niż w pokoju”.
Przy czym rzeczywiście dostęp do Internetu w kawiarni oferuje widocznie lepsze parametry niż Internet w pokojach.
Takie działanie spowoduje, że część gości podziękuje i zdecyduje się skorzystać z Internetu w kawiarni.
Jeżeli gość twardo wytrzyma kilka minut zwłoki pracownik hotelu przyniesie mu kabel sieciowy do pokoju. Wręczając kabel z grzecznym uśmiechem poinformuje nieco konfidencjonalnie, że „dostęp do Internetu w kawiarni jest zdecydowanie szybszy w kawiarni, tak twierdzą nasi goście”.
Po podłączeniu się do sieci gość otrzymuje przesył danych tak wolny, że aż nie wierzy własnym oczom. Internet jest dostępny ale czas potrzebny na sprawdzenie poczty i ściągnięcie załączników kojarzą się gościowi z zamierzchłą przeszłością tzw. „dostępu wdzwanianego”.
Część gości zdecyduje się zadzwonić do recepcji z pytaniem „czy ten Internet zawsze tak wolno działa?” W odpowiedzi usłyszą, że „pewnie kilkanaście osób korzysta naraz i wtedy to tak jest zawsze” oraz odkrywczą podpowiedź: „niech Pan zejdzie do kawiarni/lobby baru, tam jest chyba naprawdę szybki dostęp, bo goście sobie chwalą”. Jeżeli zamiast z pytaniem, gość zadzwoni z pretensjami, recepcjonista uprzejmie go przeprosi tekstem o widocznie dużej liczbie użytkowników. Oczywiście w następnej kolejności padnie podpowiedź hotelowej kawiarni.
W efekcie takiej strategii w hotelowym przestronnym lobby barze lub kawiarni zawsze siedzi kilka/kilkanaście osób z laptopami. Piją piwo, kawę, sok. Niektórzy palą papierosy. Kupują orzeszki, czasem jakieś przekąski. Ewidentnie po ich minach widać, że są zachwyceni prędkością dostępu do sieci jaka możliwa jest tu, gdzie są. Większość z nich będzie schodziła do kawiarni czy baru z laptopami codziennie. Zrezygnowawszy z prób korzystania z Internetu w pokoju. Co ciekawe, siedzenia w tych kawiarniach są wygodne, ławy zaś na wysokości gwarantującej wygodną pracę na komputerze. Można się zasiedzieć.
Nie mam danych pokazujących ile pieniędzy zostawiają w tych miejscach „komputerowcy”. Ale w lutym, w jednym z dużych, modnych hoteli SPA na wybrzeżu, na 120 osób przebywających wieczorem w wielkiej halowej kawiarni 31 osób siedziało z laptopami. Praktycznie przed każdym stało piwo lub sok. Przy niektórych niejedno. Obserwowałem rzecz dwa wieczory. Drugiego dnia proporcja wyniosła 124/27. 20 proc. obrotów kawiarni robili więc … goście, którzy zeszli do holu kawiarni by skorzystać z szybkiego dostępu do Internetu. Gdyby mieli szybki dostęp w pokojach jaką korzyść miałby z tego hotel? Żadną. A tak – gwarantował dostęp do Internetu w każdym pokoju, ale tak powolny, że wiele osób decydowało się na ultraszybki dostęp osiągalny bezprzewodowo w holu kawiarni. A przy okazji kupowało piwo lub sok. Spowolnienie Internetu w pokojach było celowym zabiegiem w tym hotelu, podobnie jak w niejednym innym. Chodzi o to, by grzecznie zmusić gościa, by wyszedł z pokoju i zszedł do miejsca, gdzie coś kupi i da zarobić hotelowi. W nagrodę zaś miło spędzi czas z ultra szybkim Internetem w tle. W prywatnej rozmowie z kierownikiem technicznym hotelu dowiedziałem się, że hotel może bez przeszkód dostarczyć do pokoi czterokrotnie szybszy dostęp do sieci, co czyni np. w czasie dużych konferencji. W inne dni nie ma to ekonomicznego uzasadnienia.