Co pierwszym, a czasem i ostatnim gościom, sezonowych ośrodków wypoczynkowych, wpada w oko, a raczej w nos tuż po przekroczeniu progu pokoju? Dyskretna woń… pozimowej wilgoci, czyli tzw. stęchlizny, którą przesiąkły tapety, wykładzina czy tapicerka mebli. Czy jest na to jakiś sposób?
Niemal połowa ośrodków wypoczynkowych w Polsce działa jedynie w miesiącach ciepłych, czyli np. od maja do października. Dlaczego? Dlatego, że nieogrzewane domki lub pawilony nie pozwalają na eksploatację w chłodniejszych okresach roku. Część ośrodków nie ma ogrzewania. Jednak nawet te, które je posiadają są zamykane jesienią, ponieważ koszty ogrzewania przy małej frekwencji czynią ich eksploatację nieopłacalną. Obserwując rozbudowy, modernizacje i inwestycje w ośrodki wypoczynkowe zazwyczaj widzimy podobny zakres prac: wymianę płytek i wykładzin PVC na panele podłogowe, remonty łazienek i pionów, wymianę stolarki okiennej na PVC, a drzwi na nowe. Zdarzają się też gruntowne remonty, kiedy ściany są prute w celu wymiany wszystkich instalacji w budynku lub przestawiane celem zwiększenia powierzchni pokoi.
By zimą nie zamieszkały polne myszy
Pierwszy typ remontów ma zazwyczaj służyć poprawie wizerunku obiektu oraz samopoczucia gości. Ma również umożliwić podniesienie cen w stosunku do oferowanych przez obiekt przed „liftingiem”. Drugi rodzaj remontów ma na celu zwiększenie rzeczywistej użyteczności obiektu, obniżenie kosztów eksploatacji budynku i podniesienie poziomu bezpieczeństwa, np. dzięki nowej instalacji elektrycznej. Jeżeli jednak obiekty są sezonowe i działają tylko w miesiącach letnich, to normą jest ten sam błąd właścicieli: brak ogrzewanego magazynu na terenie ośrodka.
Wojciech Trojden
Dostęp dla prenumeratorów
mogą korzystać z pełni zasobów strony
e-hotelarstwo.com bez dodatkowych opłat.
Zarejestruj się, a otrzymasz dostęp za darmo.