Nie ukrywam, że z satysfakcją odnotowałem fakt chęci zakupu czekoladowego koncernu Cadbury, przez koncern Kraft. Też czekoladowy. Moja mała satysfakcja wynika tylko z tego, iż może następca Cadbury, który kupi od niego też warszawską fabrykę Wedla, pomyśli o urządzeniu w niej małego hotelu. Nie myślało o tym Cadbury, które na moją prośbę o zrobieniu w fabryce zdjęć do rubryki „Pomysł na nocleg” odpowiedziało odmownie. „Stwierdziła ona (rzeczniczka prasowa firmy w Polsce – cytuję tu za samym sobą – Hotelarstwo nr 1(11)/2009), że firma nie zamierza tworzyć hotelu w fabryce. A ponieważ nie ma takich planów, to po co pisać o czymś, co nie będzie miało miejsca i dawać pole do spekulacji. Nie spekulujemy więc, tylko przedstawiamy marzycielski na dziś projekt, swe marzenia powierzając przy tym… koniunkturze gospodarczej. No bo, być może, budynek wedlowskiej fabryki nigdy nie zostanie wystawiony na sprzedaż i produkcja słodyczy w zmodernizowanej fabryce będzie trwała do końca świata. Być może. Ale czy kilka lat temu ktoś przewidział, że kryzys położy kres takim gigantom światowego rynku jak General Motors? Może też np. dojść do zmiany koniunktury na rynku słodyczy, która zbiegnie się w czasie ze wzrostem wartości nieruchomości na Pradze. Być może wpłynęłoby to na zmianę planów Cadbury i spowodowało wystawienie kompleksu Wedla na sprzedaż. A wówczas do akcji wkroczą inwestorzy.” Nie sądzę, by czytali Hotelarstwo, ale już wkroczyli. Wedel skojarzył mi się z położonym opodal Stadionem Narodowym, a dokładniej z tzw. Stadion City, w skład którego miałoby wejść centrum z salą na kongresy i wystawy oraz hotel. Rzecz w tym, że Stadion jest w budowie, a Stadion City nie. Bo rząd powiedział, że nie da pieniędzy teraz, bo nie ma. O centrum konferencyjnym wspominała w swym programie Pani Prezydent Warszawy. Przyznaje teraz, że miała nadzieję, że zadziała partnerstwo publiczno-prywatne i nie będzie musiała wydawać z miejskich funduszy. I słusznie. Ale wielu znawców twierdzi, że bez centrum, które zarabiałoby na Stadion Narodowy trzeba będzie wydawać więcej i dokładać do niego nawet i 40 milionów złotych rocznie. To po co nam taki stadion? Kiedyś pytałem po co budować naraz dwa stadiony, które w linii prostej dzieli mniej niż dwa kilometry? Bo taka jest odległość od Stadionu Narodowego do Stadionu Legii Warszawa. I zachęcałem do zrobienia jednego, ale w ramach partnerstwa między inwestorem areny Legii i Ministerstwem Sportu? Rzecznicy konieczności budowy Stadion City argumentują, że w stolicy nie ma centrum konferencyjnego takiego jak chociażby w Budapeszcie na 18 tys. osób. Tylko ile tak dużych imprez odbywa się na świecie? Według International Congres & Convention Association, stowarzyszenia skupiającego ponad 800 firm i instytucji zajmujących się turystyką biznesową, każdego roku na świecie odbywa się 10 tys. konferencji, kongresów lub podobnych spotkań. Didier Scaillet, z Meeting Professionals International twierdzi, że 85 proc. rynku to konferencje organizowane na 50-60 osób,12 proc. to wydarzenia dla 500-600 osób, a tylko 3 proc. to imprezy na kilka tysięcy uczestników. Ile takich imprez musiałaby organizować rocznie Warszawa, by zwróciła się budowa centrum? A obiekty na kilka tysięcy osób w Warszawie i okolicy są. Tylko problemem jest pozyskanie dla nich imprez, bo każdy z gestorów działa na własną rękę.Problemem jest też komunikacja między nimi a hotelami. I dlatego pieniądze z kasy
miejskiej stolicy powinny iść przede wszystkim na udrożnienie miasta. Bo jeśli ono nastąpi, to skorzystają na nim przede wszystkim mieszkańcy, którzy przez 365 dni w roku, borykają się z tym problemem. A jak już będzie można pokonać 10 kilometrów w Warszawie nie w ciągu godziny, a 10 minut, to „peryferyjne” położenie obiektów takich jak: EXPO XXI na Woli, Hala MTP na Marysinie czy Hala Toru Kolarskiego w Pruszkowie, będzie miało drugorzędne znacznie. Uczestnicy trwających zwykle 2-3 dni konferencji nie odczują tych kilku, czy kilkunastu minut spędzonych w drodze z takiego obiektu do hotelu. Jednego z prezydentów miast-gospodarzy Euro 2012 mieszkańcy ochrzcili ksywką
„Budyń”. Dlaczego? Otóż „jest nazywany Budyniem prawdopodobnie ze względu na słodkie jak budyń wizje, które roztacza, i mozolny proces ich realizacji, który ciągnie się jak rozlany budyń”. Takich Budyni jest i w Polsce więcej. I sami Państwo łatwo ich odkryjcie. Tylko zapamiętajcie dobrze, to, co politycy mówią przed wyborami.
I skonfrontujcie, to z tym, co zrobili między tamtymi wyborami, a tymi, które nadchodzą. Nadarza się dobra okazja, bo wybory samorządowe mamy właśnie w tym roku. I będzie dużo Budyniu.
Andrzej Szafrański
Szprechrura, czyli rura do mówienia, mówiąca rura lub szczekaczka. W rzeczywistości jest to tuba głosowa - urządzenie o kształcie stożkowatej rury wyposażonej w ustnik, które służy do wzmacniania głosu. Obecnie wyparte przez megafon.