Przerzucając stosy stron internetowych w poszukiwaniu informacji do rankingów dla „Hotelarstwa”, dałem się uwieść chrematonimicznym* refleksjom. Dziedzina jest mi bliska, ponieważ od wczesnej młodości jestem chrematonimem-amatorem. Ot, jak większość chłopców interesowałem się historią, wojnami, a szczególności wojnami na morzu i okrętami. Zainteresowanie to przeszło w hobby, którego nieodłącznym składnikiem jest wiedza o nazwach własnych okrętów, ich pochodzeniu, znaczeniu i tradycjach. Okrętami interesuję się teraz mniej, ale chrematonimia gdzieś we krwi krąży. Przerzucając zatem stosy stron internetowych skonstatowałem, że tradycyjnych hotelowych marek, które nazwy swe wzięły od nazwiska twórcy hotelu, czy sieci hotelowej, jest jakby coraz mniej. Nazwiska pojawiały się w szyldach hoteli jako gwarancja solidności i dobrej obsługi, kojarzyły się z domową atmosferą, a wreszcie schlebiając nieco próżności twórców przypominały, czyim dziełem jest hotel. Otwarty w roku 1898 w Paryżu luksusowy i do tej pory kojarzący się z hotelarstwem najwyższej klasy hotel Ritz wziął nazwę od jego założyciela Cezara Ritz'a. Jako znakomity hotelarz Ritz zasłynął już wcześniej, gdy był dyrektorem londyńskiego hotelu Savoy, którego nazwa pochodzi od lokalizacji, czyli Pałacu Sabaudii obok Teatru Savoy, czyli Sabaudzkiego). Gdy zaczęły powstawać sieci hotelowe, przybierały nazwy ich założycieli lub pierwszych hoteli. W roku 1907 powstał pierwszy hotel Statler , który dał początek sieci Statler's Hotel. W roku 1954 sieć została kupiona przez Conrada Hiltona, który od roku 1919 konsekwentnie pod własnym nazwiskiem budował hotelowe imperium. W trzy lata po zakupie Statler’a przez Hiltona, swoją sieć hotelową zaczął tworzyć John Willard Marriott. Bardziej skomplikowana jest historia nazwy luksusowej sieci Kempinski, wywodząca się od wrocławianina Bertholda Kempińskiego. Gdy powstawał pierwszy hotel Kempinski już nie żył, a przedsiębiorstwem wywodzącym się z założonej przez niego największej w końcu XIX wieku restauracji w Berlinie, kierował jego zięć. W gronie największych sieci pewnym wyjątkiem jest Hyatt, której nazwa pochodzi nie od nazwiska, ale imienia twórcy - Hyatt,a R. von Dehn.
Polskie hotele nie mogą się poszczycić mającymi kilkadziesiąt lat markami-nazwiskami, bo II wojna światowa i realny socjalizm bezpowrotnie poprzerywały ciągłość rozwoju rodzimych sieci. Jednak w ciągu ostatnich 20 lat wyrosło kilka, czy kilkanaście grup hotelowych firmowanych nazwiskami ich twórców, z których najbardziej rozpoznawalnymi są: Donimirski, Eris, Gołębiewski, Likus, czy Pietrak. Jednak – przynajmniej do tej pory -żadna z tych czcigodnych familii nie pobiła marki Piast wywodzącej się przecież w prostej linii od założyciela pierwszej polskiej dynastii królewskiej. Tylko skategoryzowanych hoteli, czy moteli z odmienianym przez liczby i przypadki Piastem w nazwie funkcjonuje na naszym rynku 20. Drugie pod względem liczebnym miejsce zajmują ex aequo obiekty pod nazwą Gromada i Europa. Natomiast pozycję trzecią zajmuje nieformalny „łańcuch” 14 obiektów funkcjonujących pod nazwą Polonia. Niestety, pod względem ilościowym powoli zaczynają dominować obco brzmiące nazwy hoteli sieciowych. Mamy już 13 hoteli Qubus, a drodze są kolejne. Jest 11 Ibisów i tyleż Novoteli… Można wymieniać dalej, jednak nie zmieni to faktu, że Polska stała się elementem Europy i Świata i makdonaldyzacja nazw - nie tylko zresztą - hoteli jest po prostu nieuniknionym elementem globalizacji. Na szczęście powstaje też dużo obiektów indywidualnych, a wielu z ich twórców nie brakuje ani fantazji, ani polotu. No bo gdzie w Polsce może złożyć głowę strudzony przybysz zza granicy? Może zanocować Pod Kamieniem, albo nawet pod dwoma kamieniami, bo tak oryginalną nazwę noszą dwa obiekty. Może też stanąć w Pod Kaczorem, bo tę "modną" ostatnio nazwę nosi dwugwiazdkowy (!!!) hotel w Piotrowie. Turysta może też zasnąć jak suseł w obiekcie SUS-eł lub wyspać się, oddalić w nieznanym kierunku i wrócić ponownie do pensjonatu Bumerang w Rewalu. Wprawdzie każdy gość – szczególnie płci męskiej - pewnie najchętniej powróci do przytulnego obiektu Pod Fartuszkiem, jednak spać będzie mógł także w jednym z dwóch obiektów o nazwie SEN. Spragnionych przyciąga obiekt noclegowy Pod Gorzelnią położony na południu Polski, ale utulić ich może również „sieć” Hoteli Policyjnych, z których kilka np. w Gdańsku jest dostępna dla wszystkich zainteresowanych. Abrava, Czarna Hanka, Koniuszy, Pasibrzuch , Przy Oślej Bramie, Stary Konik, Stara Stajnia, , Straszny Dwór, Wilczy Głód…. Nazwy hoteli można by tak sobie wymieniać aż po Siwy Brzeg i Zacisze.
Andrzej Szafrański
*Chrematonimia (gr. chrema, chrematos, czyli rzecz, przedmiot, towar), to nauka, która zajmuje się badaniami nazw własnych niektórych wytworów przemysłowych, rękodzielniczych, jednostkowych i seryjnych, które nie są trwale związane z określonym krajobrazem, tzw. chrematonimy. Mogą nimi być okręty, ale uznanie za nie np. hoteli, które wrastają przecież w krajobraz, jest już dyskusyjne.