Nie rozumiem właścicieli i menedżerów obiektów hotelowych. Nie pierwszy raz.
Odkąd pogorszyły się wyniki sprzedaży, zewsząd dobiegają jęki i narzekania. Brak pieniądza w obiegu odczuły przede wszystkim hotele biznesowe: miejskie (podróże służbowe) i konferencyjne. Mitem okazują się też wyniki hoteli sieciowych. Choć wciąż w nich gwarno i biznesowo, to jednak analiza sprzedaży pokazuje jak niską ceną pokoi okupiony jest gwar i rojność (czytaj: frekwencja).
Słabsze wyniki odnotowuje też znaczna część hoteli wypoczynkowych i SPA. I jak jeszcze kilka lat temu w cenie byli tzw. doradcy inwestycyjni oraz doradcy od marketingu, tak dzisiaj rozchwytywani są praktycy od zarządzania operacyjnego hotelami i optymalizacji kosztów.
Ale nie wszystkich stać na specjalistę od zarządzania kosztami. Rok 2010 był rekordowym rokiem liczby odwołanych konferencji hotelarskich. Nie przypominam sobie podobnego, by nie odbyło się aż tyle z planowanych konferencji czy szkoleń. To znak czasów. Czasów, w których hotelarze nie mają pieniędzy. I żałują na szkolenia. I na inwestowanie w rozwój personelu.
Że wiele krajowych szkoleń dla hotelarzy jest słabych? Tak mówią.
Rozumiem niechęć do wydania kilkuset złotych po to, by pracownik/kierownik pojechał na szkolenie. Można szkoleniowca zaprosić do hotelu, można skorzystać z pomocy dobrosąsiedzkiej, wymieniając się czasowo pracownikami z zaprzyjaźnionym obiektem. Obiekt hotelowy, który staje w miejscu zaczyna się cofać. Jest też najtańsza metoda podnoszenia wiedzy, wykształcenia i poprawiania funkcjonowania obiektu. I nie rozumiem dlaczego hotelarze z niej nie korzystają. Za 120-300 złotych można mieć roczny dostęp do źródła know-how. Dobrego, rzetelnego i wiarygodnego. I nie rozumiem dlaczego z tego nie czerpać pełnymi garściami?
Tak, piszę o prenumeracie „Hotelarstwa”. Nie, nie w ramach autopromocji.
Jeżeli ktoś myśli, że z wydawania miesięcznika branżowego można żyć – jest w błędzie. Dla mnie to działalność misyjna, pro publico bono. Dla dobra publicznego.
Te 120 złotych za roczną prenumeratę nie zbawi wydawnictwa.
Ale za jedyne 120 złotych rocznie (!) można co miesiąc otrzymywać wycinek rzetelnej wiedzy. Praktycznej, sprawdzonej i konkretnej.
Że branżowe miesięczniki są słabe?
Że jest w nich więcej wodolejstwa, reklam niż wiedzy? Tak mówią.
Ale nie w „Hotelarstwie”. Założyliśmy sobie, że to ma być pismo poradnikowe, praktyczne i pomocne hotelarzom w ich codziennej pracy. I że nie ma być wielu reklam. I tak właśnie jest. Każdy numer przynosi konkretną wiedzę, rady, rozwiązania, czy gotowe do wdrożenia wzorce.
Nie rozumiem, jak można z tego nie korzystać?
Nie rozumiem, jak można nie przeczytać miesięcznika od deski do deski?
Co to za menedżer, który nie ma nawyku czytania fachowych pism?
Jak ma się rozwijać on i jego obiekt?
Jak można pomijać w źródłach wiedzy – to najtańsze i najlepsze? Fachowy, branżowy miesięcznik. Że nie ma czasu na lekturę?
Ja nie proponuję czytania prasy life style’owej! Lektura „Hotelarstwa” powinna być punktem obowiązkowym! Nie dla przyjemności, dla praktycznych korzyści. By móc zdecydować co rozpowszechnić, co dać do przeczytania recepcji a co wdrożyć w gastronomii czy podpowiedzieć służbie pięter.
Miesiąc w miesiąc, prenumerując – zyskuje się dobre źródło wiedzy, do której można wracać. To taki bedecker hotelarstwa w odcinkach. Ale, by zeń korzystać trzeba go znać, czyli prenumerować i czytać.
Ironią jest to, że ten felieton przeczytają Ci, którzy czytają, czyli Ci do których nie jest on wcale adresowany. A adresaci nie przeczytają, bo nie czytają „Hotelarstwa”.
I dlatego jest to wołanie kota na puszczy.
Drogi czytelniku, jeżeli masz zaprzyjaźniony obiekt lub znajomego pracownika w nim – jeśli go lubisz to poleć nasz miesięcznik. Niech też ma dostęp do dobrej, praktycznej wiedzy. Niech świadomych hotelarzy będzie coraz więcej. A wówczas i kryzysy nie będą nam takie straszne.
PS. Jeden z hoteli zamówił prenumeratę za 480 zł rocznie
(5 egz. każdego numeru miesięcznie).
To rzadkość ale się zdarza. Zadzwoniłem do właściciela, z pytaniem po co mu tyle egzemplarzy? Ze śmiechem powiedział, że rozdaje swoim kierownikom trzy, jeden ma dla siebie a jeden dla recepcji. Sam czyta i przepytuje na zebraniach swoich kierowników z rozwiązań dla ich działów, które wyczytał w „Hotelarstwie”. I jest bardzo zadowolony z wyników. I dodał na koniec, że ma tyle korzyści „za głupie 480 złotych”. A wczoraj przyszło z tego hotelu zamówienie na numery archiwalne.
JacekPiasta