Hotelarz ma poważne problemy, chce sprzedać cały ten coraz bardziej deficytowy interes, ale nikt tego nie chce kupić. Cóż, bywa i tak. Tylko, prawda to, czy plotka lub czarna propaganda? Nikt nie wie, nikt nie jest w stanie odróżnić, podać źródła, bo niemal zawsze przekazywane ustnie wieści – niezależnie czy są to informacje prawdziwe, czy też nie – ulegają deformacji. Kończy się ledwie półrocze, a tyle już klęsk zdążyło dotknąć w tym roku Polskę. Zima ze śniegami stulecia, tragedia smoleńska, dwie fale powodziowe, a teraz jeszcze przetacza się prze kraj kampania kandydatów na prezydenta, pozostawiając w wielu głowach spustoszenie. Każdy kto chłodnym okiem, czyli bez specjalnego entuzjazmu i zaangażowania po którejś ze stron, obserwuje kampanię wyborczą, zauważy propagandowe chwyty i sztuczki stosowane przez sztaby wyborcze. Każdy kto czyta, słucha, analizuje i jeszcze rozmawia z ludźmi na te tematy, jest w stanie zauważyć wyolbrzymianie pewnych faktów, podawanie ich w zestawieniu z innymi, pozornie nie mającymi nic wspólnego z pierwszymi, a także zupełne przemilczanie jeszcze innych faktów. Jednych to boli, denerwuje, inni przyglądają się z półuśmiechem – taka jest propaganda, taka jest retoryka polityczna. Nierozerwalnym elementem propagandy jest plotka, pogłoska, czarna propaganda. Jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się, że ten stosowany od pradziejów oręż bardzo się stępił. I gdy już został niemal pogrzebany, bo przecież… mass media, profesjonalne dziennikarstwo, szybkość przekazu… Nieco paradoksalnie, do odrodzenia plotki i pomówienia, jako elementów czarnej propagandy, przyczyniło się najnowocześniejsze z mediów – Internet. Dlaczego? Bo wiele treści publikowanych w Internecie jest poza wszelką kontrolą, cenzurą, czy redakcją, a możliwa anonimowość zwalnia autorów od odpowiedzialności za napisane słowa. By jednak przesadnie nie teoretyzować. Oto na jednym z lokalnych forów dyskusyjnych w znanym z turystyki powiecie X, pojawiło się niewinne zapytanie o to, czy ktoś nie wie, gdzie może znaleźć pracę recepcjonista. W odpowiedzi pytający otrzymał kilka sugestii, że może u S-a, może u Z-a, bo dobrze płaci i jeszcze zamierza zbudować drugi hotel. Pojawił się też głos oburzenia: „U hotelarza Z-a? Przecież wyzyskuje pracowników, źle ich traktuje, nie płaci za nadgodziny i ma dużą rotację. A w ogóle to o jakiej inwestycji mowa, skoro gość zalega skarbowemu i ZUS-owi, bo ledwie przędzie, ma poważne problemy, nie ma gości i chce sprzedać ten interes, ale nikt od niego kupić nie chce”. Plotka, rozsiana jak się okazało, przez właściciela konkurencyjnego obiektu, który w desperackim poszukiwaniu pracowników trafił na lokalne forum internetowe i – jak się okazało – napisał wszystko zgodnie z prawdą. Pomijając tylko jeden szczegół: wszystko to dotyczyło jego samego i obiektu, którego był właścicielem. Zanim sprawa wyszła na jaw Pan Z kilka razy się zdziwił, że kontrahenci patrzą na niego dziwnie, że biuro podróży z którym współpracował od kilku lat, przestało nocować u niego swych turystów. Jak to zwykle bywa – najbardziej zainteresowani dowiadują się o wszystkim na końcu. Docierały do niego wprawdzie jakieś pogłoski, że ktoś mu szyje buty. Ponieważ jednak sam nie zniżyłby się do takich metod, nie przychodziło mu do głowy, że ktoś w takie brednie uwierzy i puszczał je mimo uszu. Aż w końcu ktoś życzliwy pokazał mu forum z owym wpisem, uzupełnionym w międzyczasie o kolejne fantazje zazdrosnego konkurenta, przedstawiającego się na forum, jako Hotelarz. Pewne szczegóły wpisów podsunęły mu myśl o tym, kto może być owym Hotelarzem. Nie zdążył jednak sprawy wyjaśnić, bo jeden z obiektów noclegowych w powiecie X, a wkrótce potem i jego właściciel, zostali zamknięci. Obiekt przez Sanepid, a Hotelarz przez prokuratora. I dopiero gdzieś tam w trakcie śledztwa domniemany Hotelarz przypadkowo „pochwalił się”, że zamiast starać się jak najlepiej funkcjonować i konkurować na wolnym –bądź co bądź – rynku, prowadził działania „czarno propagandowe”. Ów człowiek, za sprawą prokuratora na długo wypadł z branży, a oczerniany przez niego Pan Z, dopiero po kilku latach odzyskał nadszarpniętą wiarygodność biznesową. Ot, sprawa typowa, jakich wiele. I w sposób typowy pokazuje skuteczność czarnej plotki w walce konkurencyjnej. Jeśli zatem metoda jest skuteczna, to czy należy ją stosować? Ktoś kiedyś powiedział, że plotka jest bronią kanalii, tchórzy i tych, co nie mając ni argumentów, ni odwagi „obmawiają” innych, bo przeraża ich sama perspektywa stanięcia twarzą w twarz z rywalem. I dodał że plotka jest orężem obosiecznym, bo szyjąc komuś buty nigdy nie wiemy, kto i jakie uszyje w odpowiedzi nam. Może lepiej więc nie zaczynać.
Andrzej Szafrański