Hotelarstwo
Dzisiaj jest: Piątek, 22 Listopad 2024, imieniny Marka i Cecylii
Szukaj w serwisie:    

Ludzie - wywiady/sylwetki

Lubię ludzi, lubię im pomagać  2009-10-31

Lubię ludzi, lubię im pomagać
Fot. Jacek Piasta

Rozmowa z Aleksandrą Ratajczak, recepcjonistką z hotelu Polonez w Poznaniu.
Prawie 30 lat, całe życie zawodowe, za ladą recepcji - czy to świadomy wybór?
Tak, ja wciąż kocham to, co robię. Lubię ludzi, lubię kontakt z nimi, lubię im pomagać. Cieszy mnie, gdy mogę być pomocna, gdy dzięki mnie gość czuje się lepiej.

Jak rozpoczęła się Pani przygoda z hotelarstwem?
Zdecydował przypadek. „Świat Młodych” drukował cykl „Co dalej ósma klaso?”. W tym cyklu była prezentacja technikum hotelarskiego w Jeleniej Górze. Zdałam. W II klasie mieliśmy praktyki w Warszawskim hotelu Forum. Po nich miałam pewność, że chcę na pewno pracować w recepcji.

Inny świat?
Zupełnie, w hotelach ORBIS królował wtedy kolorowy, wielki świat. Dużo światła, kolorów, ładnych zapachów, światowej mody, cudzoziemskich gości.

Pierwsza praca?
Poznański hotel Bazar, który w latach 80. był orbisowski. Zaczynałam na centrali telefonicznej. Łączyłam rozmowy i ćwiczyłam język. Później przeszłam przez wszystkie recepcyjne stanowiska.

Wszystkie stanowiska?
Klucze, kasjer hotelowy, kasjer walutowy, dysponent – tak wówczas wyglądały recepcyjne etaty. Dziś wszystko wykonuje jedna osoba, jeden recepcjonista. Ale to wtedy obsługiwało się gości sprawniej i szybciej.

Ale przecież nie było komputerów?
I właśnie dzięki temu nasza praca biegła sprawniej i szybciej.

Hotel Bazar został zamknięty w 1988 roku...
Od 1989 roku po dziś dzień: Hotel Orbis Polonez. 20 lat, i mam nadzieję, że jeszcze co najmniej kilka kolejnych. Wszystko w pracy recepcjonisty

Pani lubi?
A skąd! Nie lubię papierkowej roboty, a tej od czasu komputerów jest więcej niż wcześniej. Komputer i drukarka przyczyniły się do produkcji wielu papierów w recepcji.

Coś jeszcze?
Ośmiogodzinne zmiany. To zmora recepcji.

Dlaczego? W czym lepsze są zmiany 12-godzinne?
We wszystkim. Pozwalały recepcjonistkom na normalne życie. Pozwalały też odpocząć. Przy dobrym zespole w recepcji, mądrym grafiku i zgraniu – można było i dobrze pracować, i prowadzić ciekawe życie poza pracą. I to zarówno młodym mamom, jak i singlom czy starszym pracownikom. Poza tym oszczędzały pracy. Teraz zmianę przekazujemy sobie trzy razy w ciągu doby. Przy dwunastogodzinnych zmianach - tylko dwa.

Co się zmieniło w samym zawodzie recepcjonisty?
Prestiż zawodu. Kiedyś był, dziś w Polsce go nie ma. Gdy zaczynałam pracę, była to moja wymarzona. Recepcjonista w hotelu to była praca. Na całe życie. Dzisiaj przychodzą młodzi ludzie, studenci i dla nich jest to przystanek na drodze kariery. Bycie recepcjonistą jest poniżej ich aspiracji i odnoszę wrażenie, że czasem też godności. Pracę w recepcji traktują jako pracę czasową – chwila i gdzie indziej.

Może to kwestia zarobków?
Każdy i zawsze jest chętny chciałby zarabiać więcej. Ale gdy porównam zarobki z czasów, gdy zaczynałam pracę w recepcji, z teraźniejszymi pensjami początkujących recepcjonistów, to poziom jest ten sam.

Ale wtedy w recepcji dostawało się prezenty od gości
Do końca lat osiemdziesiątych - tak. Czekolada, kawa, rajstopy, papierosy. Choć gdy zaczynałam pracę w hotelu Bazar w roku 1980, staruszek portier powtarzał mi, że to już nie to samo i że kiedyś to się dostawało prezenty od gości. Przed wojną.

Hotel w mieście targowym to …
Przede wszystkim kontakt z językiem. Przez długie lata prawie wyłącznie niemieckim. Teraz - angielskim i coraz częściej rosyjskim.

Goście. Czy dziś są inni niż kiedyś?
O tak. Zmienili się tak, jak zmienia się świat, w którym żyjemy. Kiedyś goście przychodzili w nocy do recepcji pogadać, wygadać się, wyżalić lub pochwalić. Życie płynęło wolniej, goście mieli czas. Dzisiaj? Szybciej się denerwują, łatwiej grożą, głośniej krzyczą. Jedną komórkę mają wciąż przy uchu, druga im dzwoni w kieszeni, a oni równocześnie płacą za nocleg, proszę o fakturę i zamawiają taksówkę.

A Pani?
Ja? Ja się do nich uśmiecham, spełniam ich prośby, puszczam mimo uszu groźby i staram się szybko obsługiwać tych spieszących się. Tym, co mają więcej czasu, chętnie podpowiem coś ciekawego w Poznaniu, porozmawiam, wysłucham, poradzę. Bo ja kocham tę pracę, lubię kontakt z ludźmi, lubię być dla ludzi. Kiedyś koleżanka spytała mnie, dlaczego wciąż pracuję w recepcji, czemu nie chcę być kierownikiem? A po co? Kierownicy mają więcej papierów, a mniej kontaktu z ludźmi. Moje miejsce jest w recepcji.

Rozmawiał Jacek Piasta
 

© 2009-2023 Hotelarstwo. Istnieje od wieków.
Projekt & cms: www.zstudio.pl