![]() |
Fot. Athenee Palace Hilton |
Szpiedzy i dyplomaci w przededniu II wojny światowej, działalność w charakterze kombinatu wywiadowczego w czasach komunistycznej dyktatury Ceausescu, intrygi i korupcja, kilkukrotne zniszczenie w trakcie działań wojennych i trzęsienia ziemi, kilkukrotne odbudowy i modernizacje. Tak barwnej historii, jaką ma bukaresztański hotel Athenee-Palace, który działa obecnie jako Hilton Athenee-Palace, może pozazdrościć niejeden obiekt, nie tylko w Europie, ale i na świecie.
Położony w centrum Bukaresztu, przy ul. Episcopiei, hotel Athénée Palace, został zbudowany w latach 1912-1914. Obiekt miał wówczas 149 pokoi, 10 apartamentów oraz restaurację. Zaprojektowany przez francuskiego architekta Teofila Bradeau w stylu secesyjnym, był pierwszym dużym obiektem w mieście o konstrukcji żelbetowej. W latach 1935-1937 został zmodernizowany przez rumuńskiego architekta Duiliu Marcu z dodaniem elementów art deco. Poważnie uszkodzony podczas bombardowania w trakcie II wojny światowej, w roku 1944, budynek, został cztery lata później przejęty przez komunistyczne władze i wyremontowany. W latach 1964-1966 został po raz kolejny zmodernizowany i rozbudowany o nowe skrzydło z nowoczesną restauracją. Hotel ucierpiał w roku 1977, podczas silnego trzęsienia ziemi, które nawiedziło Rumunię.
Ponownie poważnie uszkodzony podczas rewolucji rumuńskiej na jesieni 1989 roku, gdy na placu przed hotelem dochodziło do krwawych walk między rewolucjonistami a siłami popierającymi dyktatora Nicolae Ceausescu. Odbudowany i zmodernizowany w latach 1995-1997 kosztem 42 mln USD działa w ramach sieci Hilton Worldwide jako Athenee Palace Hilton i jest własnością spółki Ana Hotele oraz Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Turystyki Rumunii. Obiekt posiada 275 pokoi, lokale gastronomiczne, centrum biznesowe, sale konferencyjne, centrum fitness/SPA oraz powierzchnie handlowe.
Luksusowy hotel od pierwszych dni funkcjonowania zaczął obrastać legendą. W tym najbardziej reprezentacyjnym obiekcie noclegowym stolicy Rumunii, zatrzymywali się przemysłowcy, arystokraci, wojskowi i głowy państw. Miejsce ogniskowało życie towarzyskie, artystyczne, biznesowe i przybywających do Rumunii bogatych turystów. Sławę hotelu ugruntowała trylogia „The Balkan Trilogy” brytyjskiej powieściopisarki Olivii Manning. Chociaż tworzące ją trzy powieści ukazały się w latach 1960-65, została w niej uwieczniona atmosfera Athenee Palace i stolicy Rumunii z lat 1939-40, czyli przed ogarnięciem Bałkanów przez wojnę. „Trylogia Bałkańska”, to powieść o Anglikach błąkających się po kipiącym od intryg i korupcji Bukareszcie, jednak zamieszkiwanym również przez wiele uroczych i tajemniczych postaci. Luksusowy hotel jest pokazany, jako centrum intryg i szpiegostwa podczas pierwszych miesięcy trwającej już w Europie II wojny światowej. Brytyjscy i niemieccy dyplomaci spotykają się w hotelowym, cieszącym się popularnością barze angielskim, prowadząc polityczno-wywiadowcze gierki. Wokół zaś intrygują „bogaci, sławni i szlachetnie urodzeni” przedstawiciele narodów ówczesnego Półwyspu Bałkańskiego. Wszystko to w atmosferze odchodzącego bezpowrotnie w przeszłość świata lat 30., skorumpowanego personelu gotowego w każdej chwili do wymiany walut po czarnorynkowym kursie, dostarczenia „tego i owego”, z rozrywkami cielesnymi włącznie. I chociaż to co działo się w hotelu w latach 30. zostało opisane przez Manninga, z powodzeniem wystarczyłoby nie tylko na jedną (chociaż obszerną) powieść, to i tak było to tylko przygrywką, do tego czego świadkiem i niemym uczestnikiem stał się Athenee Palace po przejęciu władzy w Rumunii przez komunistów. Korzystając z rad i doświadczeń sowieckiego KGB postanowili przekształcić Athenee Palace, pozostający najbardziej reprezentacyjnym hotelem stolicy Rumunii, w wywiadowczy kombinat. Był to jeden w pierwszych projektów szpiegowskich nowego reżimu. W każdym pokoju i każdym telefonie w hotelu zostały zainstalowane podsłuchy. Mikrofony i przekaźniki były nawet we flakonach z kwiatami i popielniczkach w barze i restauracji. Mało tego: na podsłuchu był każdy automat telefoniczny znajdujący się w odległości kilometra od hotelu. Każdy pracownik od boya hotelowego poprzez kucharzy, kelnerów, pokojówki i recepcjonistki, po kierowców taksówek, był albo etatowym pracownikiem, albo współpracownikiem jednej ze służb Rumuńskiej Republiki Ludowej: Securitate (Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego, czyli „bezpieki”) lub DIE (Departamentu Wywiadu Zagranicznego). Tym specjalnym hotelem, kierował pułkownik kontrwywiadu Securitate, który działał „pod przykryciem” dyrektora obiektu. Wice dyrektorem był natomiast pułkownik DIE. Fotografowanie dokumentów, notesów, listów i notatek gości, przeglądanie ich pozostawionych w pokojach rzeczy, stanowiło „hotelową” rutynę. Agentkami były oczywiście „urzędujące” w hotelu prostytutki, ale także przesiadujący w barze i restauracji „intelektualiści” i artyści oraz znaczna część gości. Athénée Palace stał się niejako prototypem dla innych „hoteli” tego rodzaju prowadzonych pod szyldem służb specjalnych. Nie tylko zresztą w Bukareszcie, ale także w innych miastach krajów „demokracji ludowej”. O roli, jaką obiekt pełnił wiedzieli chyba wszyscy, za wyjątkiem, przypuszczalnie, większości gości. Do czasu. W roku 1978 do Stanów Zjednoczonych zdezerterował szef DIE, generał Ion Mihai Pacepa. Dezercja tak wysoko postawionego funkcjonariusza okazała się ciosem dla reżimu Ceausescu, który nie dość, że musiał kompletnie zreorganizować tajne służby, to został jeszcze bardziej odizolowany od świata. Skutkiem tego było m.in. zahamowanie wzrostu gospodarczego Rumunii. W roku 1986 Pacepa wydał swe wspomnienia zatytułowane „Red Horizons: Chronicles of a Communist Spy Chief” (W Polsce jako „Czerwone horyzonty. Kroniki Szefa Komunistycznego Wywiadu”), w których szczegółowo opisuje kulisy funkcjonowania reżimu sprawującego władzę w Rumuńskiej Republice Ludowej. Opisuje w niej m.in. szpiegostwo przemysłowe, które stało się rumuńską specjalnością w bloku wschodnim, a także współpracę dyktatora z terrorystami arabskimi. Warto pamiętać, że na nieco inną skalę z terrorystami z różnych organizacji współpracowała również Polska Rzeczpospolita Ludowa, czego jednym z „pokłosi” był słynny zamach na odpoczywającego w Polsce terrorystę Abu Daouda, który miał miejsce w sierpniu 1981 roku w warszawskim hotelu Victoria Intercontinetal. Jeśli już jesteśmy przy wątku polskim, to warto zwrócić uwagę na artykuł zamieszczony w czerwcowym „Biuletynie Zrzeszenia Polskich Hoteli Turystycznych” z roku 1968, który traktuje o przeprowadzonej dwa lata wcześniej rozbudowie i unowocześnieniu bukaresztańskiego hotelu Athenee Palace. Trudno powiedzieć, czy autor był świadom rzeczywistej skali „modernizacji” obiektu, ale najwyraźniej w dobrej wierze opisuje m.in. powiększenie hotelu o dodatkowe skrzydło, a przede wszystkim zagadnienienia związane z nowym, skomplikowanym, ale dość skutecznym systemem klimatyzacji, czy raczej ogrzewania i wentylacji hotelu, polegającym na zainstalowaniu w sufitach i ścianach systemu rur doprowadzających ciepłą lub zimną wodę do pokojów. Instalacje te były zlokalizowane w sufitach i ścianach pokoi, ale również w przestrzeniach publicznych: holu czy lokalach gastronomicznych. Urządzenia dość wyraźnie ingerowały w architekturę wewnętrzną budynku, co jak wynika ze wspomnianej książki Pacepy ujawniającej wiele szczegółów dotyczących funkcjonowania i "modernizacji" hotelu, służyło najpewniej zamaskowaniu i sprawnej obsłudze urządzeń podsłuchowych, a przede wszystkim kamer (ówczesna i dzisiejsza miniaturyzacja, to dwie różne miniaturyzacje) pozwalających śledzić przebywających w nich gości. A po co to wszystko? Materiały z „obserwacji” służyły jako źródło informacji o osobach, sprawach (czasem tajnych), a także jako „dowody”, które – pozyskiwane również w drodze prowokacji – mogły być argumentem przekonującym gości do „długiej i owocnej” współpracy szpiegowsko-wywiadowczej ze służbami Rumuńskiej Republiki Ludowej.
Na zdjęciu: Athenee Palace Hilton po modernizacji w drugiej połowie lat 90.