Fot. ssz |
Portal opisuje przypadek, gdy przebywający w Hiszpanii polscy turyści znaleźli w Internecie ofertę pokoju w hotelu za 58 euro, jednak na miejscu recepcjonista stwierdził, że ten sam pokój kosztuje 70 euro. Ostatecznie, po krótkiej dyskusji, sprzedał Polakom pokój za 50 euro.
Być może recepcjonista nie znał aktualnej ceny online w jakiej sprzedawane były pokoje hotelu, a być może w pierwszej chwili zaoferował stałą cenę jaką obiekty noclegowe oferują klientom z ulicy. Ważne, że pokój został sprzedany, bo ostatecznie jednak zszedł z ceny.
Zszedł, bo miał inicjatywę i – zapewne – zezwolenie swego kierownictwa na elastyczne kształtowanie ceny sprzedaży. Takie przyzwolenie, to niby niewiele, ale dzięki niemu mniej pokoi hotelowych stoi pustych, a ich właściciele jeśli nawet nie zarabiają, to mniej dokładają do nierentownych (trwale bądź sezonowo) obiektów.
Może tak być, pod warunkiem, iż kadra kierownicza i właściciele obiektów noclegowych nie zapomną, że Recepcjonista też sprzedaje.